600 608 081 |
Zobacz regulamin |
Z wykształcenia jestem psychologiem ze specjalizacją psychologia kliniczna, terapeutą, posiadam również wykształcenie dietetyczne. Moje ponad 10 letnie dośwadczenie zdobywałam przede wszystkim w pracy w moim gabinecie, jak również współpracując z placówkami, do których po pomoc zgłaszali się pacjenci w kryzysach psychicznych. Od lat jestem też wykładowcą akademickim i przekazuję moją wiedzę i doświadczenie z zakresu psychologii klinicznej, psychodietetyki oraz zaburzeń odżywiania.
W pracy terapeutycznej staram się dogłebnie zrozumieć problem pacjenta oraz znaleźć przyczyny, które do problemu się przyczyniły. Do każdej osoby, sytuacji czy problemu podchodzę indywidualnie i szukam rozwiazań adekwatnych do sytuacji pacjenta. Uważam, że każdy ma swoją historię osobistą, z jakiegoś powodu znalazł się w tym miejscu życia i nie ma mowy o problemach mniej poważnych czy "głupich", jak czasami mawiają pacjenci. Ważne jest wszysko, co sprawia nam ból, dyskofort, zaburza nasze funkcjonowanie.
Moją pracę opieram na dużej empatii, pełnej dyskrecji i profesjonalizmie.
Z wykształcenia jestem psychologiem ze specjalnością psychologia kliniczna, terapeutą. Moje ponad 10 - letnie doświadczenie zdobywałam przede wszystkim w pracy w moim gabinecie, jak również współpracując z placówkami, do których po pomoc zgłaszali się pacjenci w kryzysach psychicznych. Od lat jestem też wykładowcą akademickim i przekazuję moją wiedzę i doświadczenie z zakresu psychologii klinicznej, psychopatologii i psychodietetyki. To wspaniała, rozwijająca praca, a kontakt z moimi studentami nieustannie dostarcza mi nowej wiedzy, niespotykanych rozwiązań i pomysłów, które mogę wykorzystywać w moim gabinecie i działalności naukowej.
Ukończyłam pięcioletnie studia magisterskie na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Śląskiego. Od wielu lat biorę udział w szkoleniach, warsztatach i konferencjach, ponieważ ważne jest dla mnie, aby moja wiedza i umiejętności były poszerzane i aktualizowane.
Aby pomagać jeszcze skuteczniej i poszerzać swój warsztat pracy podjęłam naukę w czteroletniej szkole Terapii Poznawczo - Behawioralnej w Warszawie, którą zakończę certyfikatem Psychoterapeuty Poznawczo - Behawioralnego.
W pracy terapeutycznej staram się dogłębnie zrozumieć problem pacjenta oraz znaleźć przyczyny, które do problemu się przyczyniły. Do każdej osoby, sytuacji czy problemu podchodzę indywidualnie i szukam rozwiązań adekwatnych do sytuacji pacjenta. Uważam, że każdy ma swoją historię osobistą, z jakiegoś powodu znalazł się w tym miejscu życia i nie ma mowy o problemach mniej poważnych czy "głupich", jak czasami mawiają pacjenci. Ważne jest wszystko, co sprawia nam ból, dyskomfort, zaburza nasze funkcjonowanie.
Moją pracę terapeutyczną opieram na nurtach Terapii Poznawczo - Behawioralnej i Terapii Schematów. Oba te nurty łączy wysoka skuteczność, potwierdzona badaniami klinicznymi, a także, co bardzo ważne, krótkoterminowy, w porównaniu do innych terapii, czas trwania.
Pracuję z dorosłymi.
Obszary, w których pomagam:
problemy w relacji - trudności w relacji, kryzys w związku, zdrada, porzucenie,
zaburzenia emocjonalne - depresja, przygnębienie, obniżony nastrój, poczucie przytłoczenia
zaburzenia lękowe - niepokój, natrętne myśli, unikanie działań z obawy przed konsekwencjami lub działania przymusowe
lęk społeczny
zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne
tiki
trudności w kontaktach z innymi
zaburzenia odżywiania - bulimia, objadanie się
niska samoocena
potrzeba przepracowania przeszłości
praca z kobietami w trakcie / po toksycznych związkach
Moją pracę terapeutyczną opieram na nurtach Terapii Poznawczo - Behawioralnej, Terapii Schematów, TSR oraz Akceptacji i Zaangażowania. Wszytskie te nurty łączy wysoka skuteczność, potwierdzona badaniami klinicznymi, a także, co bardzo ważne, krótkoterminowy, w porównaniu do innych terapii, czas trwania. Standardowo to kilka - kilkanaście spotkań, choć oczywiście każdorazowo ustalamy to indywidualnie.
Obszary, w których pomagam:
zaburzenia lękowe - niepokój, natrętne myśli, unikanie działań z obawy przed konsekwencjami
lęk społeczny
zaburzenia obsesyjno - kompulsywne
zaburzenia emocjonalne - depresja, przygnębienie, obniżony nastrój, poczucie przytłoczenia
trudności w kontaktach z innymi
zaburzenia odżywiania - bulimia, objadanie się, wybiórczość pokarmowa
Zapraszam do kontaktu.
Kryzys w związku pojawia się, kiedy jedna lub obie strony dochodzą do wniosku, że ich oczekiwania czy potrzeby nie są spełniane bądź unieważniane przez partnera. Mogą się pojawić problemy z komunikacją - partnerzy nie mogą się "dogadać", rozluźnienie więzi emocjonalnej, unikanie bądź zanik kontaktów intymnych, obwinianie partnera czy wreszcie zdrada.
Jeśli kryzys potraktujemy jako okazję do zmiany, to mamy szansę go przezwyciężyć, nawet jeśli to oznacza nową, nieznaną drogę.
Psychoterapia par i małżeństw jest przeznaczona dla:
Sesja trwa 1,5 godziny.
Jako certyfikowany trener i wieloletni wykładowca psychologii klinicznej i psychodietetyki oferuję:
Na początek:
Cena konsultacji: 0 zł
Płatność gotówką luba kartą.
Nadchodzi ten dzień. Odchudzam się! Jest decyzja, jest motywacja, jest wybrana dieta, a z torebki złowieszczo wygląda karnet na siłownie. Zaczynasz swoją pierwszą, drugą, dziesiątą przygodę z odchudzaniem. Tym razie już na pewno. Aż do następnego razu. Jedno ciastko, lody, może zakazana wieczorem kanapka czy nie daj Boże urodzinowy tort. I ciach! Ulegasz pokusie, cały Twój piękny plan leży w gruzach i mówisz sobie, że skoro i tak się nie udało, to zjesz już ten tort do końca, a od poniedziałku zaczniesz od nowa. I tak z przyzwyczajenia odchudzasz się od lat.
Wydawać by się mogło, że im większa motywacja tym lepiej.Że wielki entuzjazm rodzi wielkie efekty. Nic bardziej mylnego. Zaczynając swoją drogę w różowych okularach ryzykujesz, że po ich zdjęciu szarość dopadnie Cię podwójnie. Entuzjazm jest ważny, ale równie ważna jest świadomość, że może nie być łatwo, że samo się nie stanie. Że to są rzeczy łatwe, ale nie proste. Że Twój sukces jest wypadkową pracy Twojej i Twojego otoczenia. Wsparcia rodziny, dietetyka, przyjaciół. Możesz się potknąć i co z tego? Jak to mówią, wstajesz z kolan, poprawiasz koronę i idziesz dalej.
Dopamina jest neuroprzekaźnikiem zdecydowanie nie docenianym, a mającym ogromne znaczenie przy dokonywaniu przez nasz wyborów. Wyobraź sobie, że masz plan zrzucić kilka kilogramów i wiesz, że nie powinnaś sięgać po ciastko leżące przed Tobą. Jednocześnie wyobrażasz sobie przyjemność z jedzenia tego ciastka, rozpływający się w ustach smak i słodycz, którym żadne jabłko nie jest w stanie się równać.
Za to wyobrażenie, a właściwie uczucia z niego płynące, odpowiada właśnie dopamina. Jest związkiem chemicznym, który dochodzi u nas do głosu wtedy, kiedy wyobrażamy sobie coś bardzo przyjemnego co może nas czekać. Możemy go nazwać związkiem antycypacji przyjemności – obiecuje, kusi… Planowanie wakacji, oczekiwanie na kolację z ukochanym… to wszystko dopamina, która pcha nas do przodu ku działaniom, które w naszej głowie czynimy przyjemnymi.
Załóżmy, że zjadłaś to ciastko. Po dopaminie nie ma śladu, pojawia się serotonina. Chwilowo, aczkolwiek odczuwalnie. Też przyjemna, ale już nie tak ekscytująca. I po niej zaraz nie ma śladu, za to pojawia się wyrzut sumienia i stres. Że przecież miałam chudnąć i znowu uległam pokusie.
Na szczęście jesteśmy ludźmi myślącymi i mamy wybór. Kiedy już wiesz co się dzieje w Twojej głowie, możesz coś z tym zrobić. Masz świadomość konsekwencji chwilowej, dopaminowej zachcianki i możesz zdecydować co jest dla Ciebie ważniejsze – ciacho, wyrzuty sumienia i poczucie małej skuteczności czy cel, który również możesz przekuć w dopaminową podróż choćby wyobrażając sobie swoje jeszcze lepsze życie jak już osiągniesz cel.
Co się dzieje, jeśli pomyślisz „to jest trudne, niemożliwe, nie dam rady”? Jakie uczucie za tym idzie?
Bezsilność, niechęć, brak energii do działania? Zazwyczaj tak. Ciężko takie uczucia zamienić na skuteczne i przyjemne działanie. Często taka postawa przekłada się na brak działania albo działania „z bólem w sercu” czyli bardzo na siłę. Robimy – nie robimy. Chce nam się albo nie. Przecież to jest takie trudne, niemożliwe.
Jakich rezultatów można oczekiwać po takich działaniach? Żadnych, co najwyżej miernych. Może się ruszy, może nie. No ale przecież od początku było wiadomo, że „to jest trudne, niemożliwe, nie dam rady”.
To klasyczne błędne koło przekonań. Myśli tworzą uczucia. Te przekładają się na czyny, te z kolei na rezultaty. A rezultaty potwierdzają nasze początkowe nastawienie. A gdyby tak stworzyć takie koło przekonań? Jestem w stanie tego dokonać => jestem gotowa, zmotywowana, mam siłę => energiczne działanie => dobre rezultaty => wiedziałam, że jestem w stanie tego dokonać
Proponuję Ci krótką zabawę. Wypisz na kartce trzy przekonania blokujące Cię i trzy wspierające. Sprawdź jak na każde z nich reaguje ciało – uśmiechasz się czy spuszczasz głowę?Dokonaj wyboru, którą drogą chcesz iść i pamiętaj, że to za umysłem podąża ciało.
Wiem, że nie ma sensu moralizować, że to ważne, że dla zdrowia... moje doświadczenie pokazało mi, że bardziej dbamy o nasze samochody niż o siebie. Więc może po prostu warto wiedzieć, że przygoda z odchudzaniem i nowymi nawykami jest możliwa i szalenie przyjemna. I zawsze na końcu mamy nagrodę.
W medycynie znane określane mianem przewlekłej dermatozy, mającej skłonność do zaostrzeń i remisji. Po ludzku mówiąc – wysypki, świąd, pieczenie skóry, ból i często wstyd, bo objawy do estetycznych nie należą. Upośledzony naskórek pozbawiony jest lipidów (komórek tłuszczowych), więc skóra aż „krzyczy”.
AZS jest odpowiedzią na nieprawidłowo funkcjonujący układ immunologiczny. Geny mają tu swoje znaczenie, dlatego warto zastanowić się czy w rodzinie nie występowały astma, alergie pokarmowe, uczulenia na roztocza czy alergiczny katar. Takie geny nie warunkują powstania AZS, ale (jak przy chorobach alergicznych), można odziedziczyć skłonności.
Jelita. Nasz drugi mózg, centrum naszego immunologicznego wszechświata. Odpowiada nie tylko za wchłanianie substancji odżywczych z pożywienia, ale też za wydalanie zbędnych i toksycznych. Jeśli więc na tym poziomie nasz organizm szwankuje, możemy się spodziewać buntu. Mówiąc wprost - choroby o podłożu autoimmunologicznym (autoagresji) pojawiają się właśnie w odpowiedzi na nasz zatruty organizm. Jeśli Ty lub Twoje dziecko cierp na AZS, RZS, Hashimoto, SM, chorobę nowotworową czy nawracające infekcje bakteryjne, wirusowe, pasożytnicze, przyjrzyj się Waszej diecie i jelitom.
Nasze jelita składają „zamieszkują” m.in. bakterie komensalne, wspierające organizm w procesach trawiennych oraz broniące go przed atakiem patogenów, są więc naszym osobistym wojownikiem w walce z wrogimi mikroorganizmami. Obecnie szacuje się, że liczba bakterii komensalnych bytujących na nas i w nas (znajdują się też na skórze, w układzie moczowo – płciowym czy oddechowym) dziesięciokrotnie przekracza liczbę komórek budujących nasze ciało. Ich skład zależy od tego jak żyjemy, co jemy i właśnie od stanu naszych jelit. Zatem hasło „jesteś tym co jesz” naprawdę ma sens.
AZS jest objawem, ze w naszym układzie odpornościowym dzieje się coś niepokojącego. Jak to jest w autoagresji, głównym winnym jest sam „ochroniarz” czyli nasz układ odpornościowy – w odpowiedzi na kontakt z alergenem (pyłki, chemia, jedzenie, bakteria, wirus, lek) wytacza ciężkie działa w postaci przeciwciał do walki z danym alergenem. Niestety atakują one również inne komórki, w tym komórki skóry.
Najczęściej leczenie zaczyna się od zmiany środków czystości, kosmetyków. Wprowadzane są maści sterydowe, środki antyhistaminowe, a czasem leki immunosupresyjne, które mają zmniejszyć aktywność układu odpornościowego. Niestety obniżenie jego aktywności oznacza narażenie na inne stany chorobowe. Wszystkie te środki zaradcze mają za zadanie zaleczyć stan chorobowy, zmniejszyć objawy czy przykre dolegliwości.
Logika nakazuje myślenie: układ immunologiczny => jelita => układ pokarmowy => jedzenie.
Wciąż w Polsce brak jest świadomości jak bardzo to co jemy wpływa na nasz organizm. Często w swojej pracy pytam ludzi „jak się czujesz po zjedzeniu tego czy tamtego?”. Rzadko otrzymuje odpowiedź. Po jedzeniu nie powinniśmy być ospali, ociężali, mieć dolegliwości żołądkowe, wzdęcia czy wyspki. Jeśli tak się dzieje, znaczy, że coś poszło nie tak.
Tymczasem zbyt rzadko przychodzi refleksja na linii objaw – dieta. Częściej pędzimy do apteki po środki zaradcze (patrz „zaleczenie”).
W AZS powinniśmy postawić na jedzenie i suplementy, które dobrze wpłyną na stan naszych jelit i skóry. Wyeliminować alergeny, pożegnać cukier i produkty wysoko przetworzone. I zaprzyjaźnić się ze słowem PROBIOTYK. I tu znowu – probiotykprobiotykowi nierówny. O tym już wkrótce.
W swojej pracy „ Probiotyki jako alternatywne rozwiązanie i wsparcie terapii tradycyjnych” Prof. Dr hab. med. Wojciech Cichy z I Katedry Pediatrii w Klinice Gastroenterologii Dziecięcej i Chorób Metabolicznych UM w Poznaniu pisze:
Szczepy bakteryjne są skuteczne w zapobieganiu i/lub leczeniu biegunek, atopowego zapalenia skóry, nieswoistych chorób zapalnych jelit i wielu innych chorób. Obecnie w związku ze swą skutecznością w terapii i profilaktyce licznych chorób bakterie probiotyczne są przedmiotem intensywnych badań.
Bakterie kwasu mlekowego (LAB – lacidacidbacteria), stanowiące podstawę preparatów probiotycznych, ludzie wykorzystują od wieków. W większości są to drobnoustroje z rodzaju Lactobacillus i Bifidobacterium. Ich obecność w fermentowanych produktach żywnościowych, spożywanych tradycyjnie w wielu kulturach, jest wiarygodnym kryterium bezpieczeństwa stosowania. Pozytywne efekty zdrowotne związane z konsumpcją żywności bogatej w żywe kultury bakterii zostały odnotowane przez Pliniusza Starszego już w 76 roku. Zalecał on spożywanie wspomnianych produktów chorym z dolegliwościami jelitowymi, rekonwalescentom oraz dzieciom.
Leczymy skórę, ale przede wszystkim jelita. Sięgamy po wiedzę, pomoc, właściwe produkty i suplementy. Oczyszczamy organizm ze wszystkich złych rzeczy, które mu fundujemy i troszczymy się o niego, jakbyśmy go dostały w prezencie tylko raz w życiu.
Znasz to uczucie, kiedy jedziesz autobusem, tramwajem czy naszym trójmiejskim metro vel SKM, za oknami polska rzeczywistość, okraszona styczniem, który nie wiedzieć czemu postanowił być listopadem? Żeby nie oszaleć, a może właśnie zaszaleć, bo kto bogatemu zabroni, myślisz sobie, że gdzieś jest świat piękny, bajecznie kolorowy, w którym ciała są smukłe i opalone, wino zawsze uderza do głowy delikatnie i seksownie (bo wiadomo – normalnie budzisz się rano i najpierw błagasz o wodę, potem błagasz o zabranie lustra, a na koniec ze strachem absolutnie uzasadnionym sięgasz po telefon i natychmiast stajesz oko w oko z prawdą od lat miłośnikom wód procentowych znaną – tak zwaną alkoprawdą smsową czyli najczystszą z prawd)
Więc nie – tam ludzie sączą wino, które nigdy nie kończy się zerwaniem kontaktów, pozbawieniem Cię rodzinnego spadku w postaci dwóch pokoi na osiedlu w Elblągu czy wypowiedzeniem z pracy, bo w przypływie szczerości przyszło Ci napisać do szefa „Ty skąfa szmato, zwaljamsię”… sączą to wino, a na jachcie, który nagle nie wiadomo skąd i jak, równie nie wiadomo skąd i jak pojawia się przystojniak – taki trochę Grey, a trochę Borewicz, bo arogant to postać absolutnie obowiązkowa, jeśli chodzi o miłość namiętną i gwałtowną. Chwyta za szyję… ewentualnie za włosy –amerykańscy naukowcy z Masaczusac (mają tam taki specjalny Uniwersytet, który stworzono po to, żeby robić badania i potem móc pisać o tym) dowiedli, że namiętność bez chwycenia za szyję to takie Czinkłeczento erotycznego świata – pojechać pojedzie, ale na ryk silnika to nie licz. Więc za szyję….czujesz dreszcze… I wtedy drzwi Eskaemki otwierają się i wsiada on – ze wzrokiem szarmanckim, nieco szalonym i dzikim. Moher pod koszulką składa testosteronowe obietnice i Ty już wiesz, że on będzie Twój. On musi być Twój. Już prawie dziecko do chrztu trzymacie i z psem na wakacje jeździcie do Augustowa, kiedy za nim wchodzi żona z wózkiem, w którym to przecież Wasze dzieciątko słodko pojękuje, a on do wózka z czułością czy dumą mówi „Dżesika, już śpij”.
No więc tak to jest z wizytą u dietetyka.
Najpierw jest marzenie. Pięknie, kolorowo, a Ty oczyma wyobraźni widzisz swoje przyszłe krągłe pośladki, które do tej pory oglądać mogłaś w jakimś Czelendżu. Myślisz sobie, że przecież to nie może być aż tak trudne – jeść, a właściwie nie jeść, przebiec ćwierćmaraton raz dziennie, pójść do pracy, posiłek co 3 godziny i obowiązkowo 5 porcji warzyw i owoców dziennie, potem zakupy w Biedronce, a jak nie ma komosy ryżowej to do Lidla masz 3 przystanki dalej. Wiesz, że dasz radę, bo jak nie ty to kto? Do lata 4 miesiące, a w telewizji leciała reklama tabletek na łaknienie i metabolizm, to spokojnie zdążysz, bo podobno w porównaniu do tych cudowności pospieszny transsyberyjski to takie nasze TLK. Pani z telewizora tak mówiła, więc wiadomo, że prawda. Zaczynasz chodzić do dietetyka, bo się zna. Ważysz siebie i jedzenie, mierzysz głównie siebie, dostajesz co jakiś czas nową kartkę z dietą i już się zastanawiasz czy dzwonić do Providenta po pożyczkę. Sprawdzasz co chwilę za ile kolejny posiłek i, kurczę, ile to 20 gram szynki? Jeden dzień, drugi… spinasz się jak możesz, bo lato i jacht albo przynajmniej kajak gdzieś na Kaszubach. Leci kilogram, drugi…
Da się? Pewnie, że się da. Tylko po co?
Praca zmianowa, dom, dzieci, obowiązki, zakupy, lekcje, egzaminy, sen, krem na zmarszczki, krem na cellulit… dorzuć do tego gotowanie dla siebie (bo dieta) i dla rodziny (bo trawy to oni jeść nie będą), znajdź siłę na Chodakowską, zmieść to wszystko w 24 godzinach i spróbuj kogoś nie zabić. I wytrwać.
Ja nie twierdzę, że się nie da. Z imieniem Dżesika też się da i może być nawet wesoło. Nie twierdzę, że w reżimie nie można żyć. Historia pokazuje, że można i potem to się nawet wspomina. Ja twierdzę, że nie trzeba.
Powiem Ci więc….
nie trzeba żyć z rozpisaną dokładnie dietą, bo możesz mieć wybór,
nie trzeba spędzać godzin w sklepie, bo możesz jeść to, co masz w lodówce,
nie trzeba patrzeć na zegarek, bo masz mądry organizm i sam Ci przypomni o jedzeniu,
nie trzeba gotować na dwa gary, bo możesz jeść z rodziną, jedynie ograniczając to, co „zło i mrok”,
nie trzeba kupować karnetu na siłownię, bo każdy ruch się liczy,
i wreszcie… nie trzeba brać pożyczki z Providentu, bo to wszystko nie musi dużo kosztować.
Tak pracuję z moimi klientami. Bo w życiu ma być tak, że wszystko możesz, nic nie musisz.
Zaczynamy i sprawdzamy czy trzeba głodować, jeść samą sałatę i i czy nie można napić się wina, żeby schudnąć.
Dzień pierwszy:
Zaczynamy!
Szakszuka Mojego Pawła na 2 osoby
1 średnia papryka
2 małe pomidory
4 ząbki czosnku
6-7 pieczarek
50-100 g sera wędzonego
4 jajka
Przyprawy
Sposób przygotowania
Czosnek podsmażamy na masełku. Dodajemy pokrojoną paprykę; mogą być nawet 3 różne kolory. Dodajemy przyprawy: sól. Pieprz, papryka wędzona, papryka chilli lub ostra, zioła prowansalskie. Dodajemy pokrojone pieczarki, wszystko podsmażamy. Dodajemy obrane ze skórki , pokrojone pomidory, podduszamy chwilę pod przykryciem. Zdejmujemy, żeby woda odparowała, dodajemy pokruszony wędzony ser, smażymy 2-3 minuty, bardzo delikatnie mieszamy. Wbijamy jajka, przykrywamy aż do momentu ścięcia białka. Posypujemy szczypiorkiem i rukolą.
Curry z kalafiora vege or not na 2 osoby
100 g - Cebula
2 puszki fasoli konserwowej czerwonej
800 g kalafiora czyli jakaś 1 sztuka
45 g – 2 duże marchewki
400 ml - Mleczko kokosowe gęste
2 łyżki oleju rzepakowego lub innego do smażenia
1 łyżeczka papryka chili, w proszku
2 łyżeczki curry, w proszku
Papryka, w proszku
Pieprz czarny
Sól biała
W wersji mięsnej + 200 g piersi z kurczaka lub indyka
Sposób przygotowania
Kroimy cebulę i podsmażamy do zeszklenia na oleju. Następnie do cebuli dodajemy pokrojoną marchewkę i smażymy 2 min. Dodajemy pokrojonego kurczaka i podsmażamy. Całość zalewamy 3-4 szklankami wody i wsypujemy różyczki kalafiora, obie papryki w proszku, curry i sól. Dusimy, mieszając co chwilę przez około 15 min. Następnie dolewamy mleczko kokosowe. Gotujemy kolejne 5 min. Na koniec dodajemy czerwoną fasolę, natkę pietruszki, sól i pieprz, chwilę gotujemy.
* jeśli chcesz mniej ostre, pomiń chilli i daj słodką mieloną paprykę
Carpaccio z buraka z sosem miodowo - musztardowym
2 łyżeczki musztardy
2 łyżki oliwy z oliwek
garść rukoli
pół kostki fety
2 łyżki słonecznika łuskanego
2 duże buraki gotowane (można kupić gotowe)
1,5 łyżeczki miodu
cebula szalotka - opcjonalnie
Sposób przygotowania
Buraka kroimy na bardzo cienkie, półprzezroczyste plastry. Następnie układamy je na talerzu jeden obok drugiego. Posypujemy buraki fetą oraz cienko posiekaną cebulą szalotką. Na środku talerza układamy garść świeżej rukoli.
Sos: w szklance dobrze mieszamy oliwę, musztardę miód, sól oraz pieprz (ja wrzucam wszystko do słoiczka i mocno nim wstrząsam). Jeżeli sos jest zbyt gęsty dodaj odrobinę wody.
Słonecznik upraż na suchej patelni. Buraki polej sosem, posyp słonecznikiem.
* sosu można zrobić więcej np. do innych sałatek. Świetnie się trzyma w lodówce.
Do zobaczenia jutro :)
Jeszcze 6 dni i sprawdzimy czy to działa :)
Drugiego dnia tańczymy. Znajdujemy 10 minut, włączamy cudnie energetyczną Keairę i wywijamy. Kliknij w ZUMBĘ i tańcz :)
Śniadanie: 2 kromki / 1 bułka razowego pieczywa, pół kostki twarogu + łyżka jogurtu => mieszamy, doprawiamy. Dodajemy pół pomidora, 1/4 papryki, szczypiorek. Mieszamy i na kanapki.
Obiad: Steki z kalafiora z ziemniaczkami i sałatką
Składniki dla 2 osób:
Kalafiora myjemy, obieramy z listków i przekrajamy na pół. Teraz delikatnie wykrawamy steki zaczynając od środka, plastry wielkości 1,5-2 cm. W zależności od kalafiora zrobimy 2-4 grubsze plastry.
W miseczce mieszamy wszystkie przyprawy. Kalafiorowe plastry kładziemy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, smarujemy je oliwą za pomocą pędzla lub dłoni i posypujemy mieszanką przypraw. Robimy tak z obu stron delikatnie przewracając plastry aby się nie połamały.
Wstawiamy kalafiora do piekarnika nagrzanego do 190 st C i pieczemy przez około 20 minut. Najlepiej przewrócić plastry delikatnie w trakcie pieczenia.
Podajemy z ziemniakami i sałatką zrobioną z rukoli, pomidora, oliwy i soku z cytryny. Plus przyprawy
* Kalafior nam zostanie, więc jutro będziemy wymyślać :)
Kolacja: frytki z selera i marchewki z dipem czosnkowym
Składniki na 1 osobę:
Sos:
Marchewki kroimy w słupki – jak frytki. Wrzucamy do miski i mieszamy z oliwą, solą i odrobiną cynamonu. Przekładamy na papier do pieczenia, posypujemy połową garści żurawiny.
Selera obrać pokroić w słupki, zalać oliwą i zasypać przyprawami (kurkuma, papryka, oregano, bazylia, sól, pieprz). Wymieszać, wyłożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia obok marchewek. Całość pieczemy 20 minut w 200 stopniach. Po upieczeniu wykładamy na ręcznik papierowy, żeby wchłonął nadmiar tłuszczu.
Sos => jogurt, majonez, wyciśnięty czosnek, sól i pieprz wymieszać. Gotowe :)
Trzeci dzień pyszności, i coś tam już leci z boczków :)
Jemy, chudnemy i ćwiczymy całe 20 minut. Dzisiaj moja ukochana MelB!
Pamiętaj o rozgrzewce!
Śniadanie: owsianka
SKŁADNIKI - 1 porcja
100 ml mleka kokosowego
100 ml wody
1 łyżka mąki kokosowej
1 łyżka mielonego siemienia lnianego
szczypta soli
DODATKI
1 łyżka pestek dyni
1 łyżka pestek słonecznika
1 łyżka migdałów
1 łyżka tahini lub innego masła orzechowego - opcjonalnie
1 łyżka śmietany kokosowej (lub gęstego mleka kokosowego)
garść owoców
Można też dodać albo zamieniać:
jagody goji
sezam
awokado
chipsy kokosowe
dosłodzić ksylitolem
PRZYGOTOWANIE
W garnuszku zmieszaj mleko i wodę. Zagotuj i wyłącz gaz. Cały czas trzymając garnuszek na kuchence (podtrzymujemy temperaturę), dodaj siemię i mąkę. Mieszaj dokładnie przez kilka minut, żeby nie było żadnych grudek. Przelej do miski i włóż dodatki: pestki, migdały i owoce i inne dodatki. Na końcu dodaj konkretną łyżkę śmietany kokosowej i wszystko polej płynną tahiną jeśli chcesz.
Obiad: Mielone z idnyka bez bułii tartej + surówka Coleslaw
Składniki - 1 porcja
130 g - Indyk, mięso mielone
jajko
łyżeczka musztardy
ząbek czosnku
1/4 cebuli
Surówka:
1/4
2 plastry cebuli
1/2
1/2 łyżeczki soli, 1/3 łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu
2 łyżki majonezu
1/4 łyżki octu winnego lub ryżowego
1/4 łyżki soku z cytryny
1/2 łyżeczka miodu
koperek lub natka, opcjonalnie szczypta nasion kopru włoskiego
Mięso przełożyć do dużej miski i rozprowadźić widelcem tak, żeby nie było zbrylone, cebulę i czosnek pokroić w bardzo drobną kosteczkę. Do mięsa wbić całe surowe jajko, dodać, cebulę, czosnek, musztardę, przyprawić i wymieszać żeby powstała gładka masa. Sprawdźić czy mięso jest dostatecznie słone i wyraziste w smaku. Uformować okrągłe, płaskie kotlety, dodać trochę tartej bułki żeby przy formowaniu masa się nie kleiła, kotlety położyć w patelni i na rozgrzanym tłuszczu smażyć, obracając, żeby obsmażyły się równomiernie z obu stron. Podawać z surówką.
Kapustę umyć, obrać zewnętrzne liście jeśli są uszkodzone, przekroić na ćwiartki i wykroić głąb. Kapustę cieniutko poszatkować, włożyć do miski. Dodać obraną i drobno posiekaną cebulę oraz obraną i startą na tarce marchewkę. Doprawić solą, pieprzem i wymieszać. Dodać majonez, wlać ocet winny z sokiem z cytryny oraz miodem, i wszystko razem wymieszać. Można dodać posiekaną natkę lub koperek, można doprawić nasionami kopru włoskiego.
Kolacja: Quiche brokułowo - serowy
Składniki na 2 porcje
200 g brokułów
1/2 cebuli
100 ml śmietany, 12% tłuszczu
2 łyżeczki masła
120 g - Ser cheddar, niskotłuszczowy lub inny ser
6 jaj
Rozgrzać piekarnik do 160 stopni. Formę o średnicy 22 cm wysmarować tłuszczem. Posiekaną cebulę dusimy na maśle do miękkości. Dodajemy rozdrobnione brokuły i chwilę gotujemy. Dolewamy śmietanę, ale nie można pozwolić, żeby zawrzała. Zdejmujemy z ognia, wsypujemy starty cheddar i doprawiamy solą i pieprzem.. Lekko studzimy i dodajemy rozbite widelcem jajka. Mieszamy całość. Masę wlewamy do formy i pieczemy 45-50 minut. Przed pokrojeniem chwilę studzimy. Dobrze smakuje też na zimno.
REGULAMIN REZERWACJI I KORZYSTANIA Z GABINETÓW w PsychoCare
Definicje:
Najemca – podmiot dokonujący rezerwacji gabinetu.
Uczestnik/ Klient – osoba korzystająca z oferty Najemcy.
Wydarzenie – przedsięwzięcie realizowane przez Najemcę w PsychoCare, np. spotkanie, sesja indywidualne, szkolenie, warsztaty.
Rezerwacja – polecenie dostarczenia usługi w postaci gabinetów do użytku na cele własne Najemcy.
PsychoCare – obiekt mieszczący się przy ul. Rzeczypospolitej 8 w Gdańsku.
Wynajmujący – PsychoCare Anna Szymborska, ul. Przytulna 20B/13, 80-176 Gdańsk, właściciel marki PsychoCare, posiada tytuł prawny do lokalu.
Gabinet – pomieszczenia będące w dyspozycji PsychoCare, przeznaczone do organizacji Wydarzeń.
Inne pomieszczenie – pomieszczenia łazienek i toalet, znajdujące się poza gabinetami PsychoCare, przeznaczone do użytkowania przez wszystkich najemców budynku.
Strefa Wspólna – przestrzeń w PsychoCare przeznaczona do wspólnego korzystania przez Najemców i ich Klientów, pełni rolę poczekalni.
Regulamin – niniejszy dokument określający zasady korzystania z PsychoCare wynajmowanych Gabinetów.
§ 1
Zasady ogólne
§ 2
Zasady rezerwacji/ płatność
§ 3
Przepisy porządkowe
§ 4
Polityka prywatności